sobota, 1 czerwca 2013

przetaczam przez siebie marność, wciąż i więcej.

kolejne piwo,  łyk i goryczy wypełnia usta. zapałka ociera się o siarkę, wybuchając płomieniem rozrywającym cisze, przez moment w tym momencie i na chwilę jestem spokojny, bo śmierć wiąże się z krwią, wypełnia każdą komórkę ciała - ulga. wypuszczam dym.

moja inercja na szczęście przybrała nieoczekiwane rozmiary, zatracam się w niej i czekam już na nic (zawsze czekałem to i czekam nadal), bawiąc się dymem papierosa.

'dopasowujemy się do zużytych formułek, uczymy się jak idioci już dawno wykutych ról'. chyba się nie nadaję i odpadam. zagram to znów na innej planecie albo i w innym życiu. ale czy to będę w dalszym ciągu  ja?

5 komentarzy:

  1. brzmi całkiem jak narracja ze skandynawskiego filmu o nieprzystosowanych do życia, nadwrażliwych jednostkach rozpaczających nad swoimi wyimaginowanymi problemami egzystencjalnymi

    i tak bym na to poszła do kina

    hermenegilda

    OdpowiedzUsuń
  2. uprawiam emocjonalny masochizm jak Ty Twój ogródek przed domem. i do tego zacinasz się w porównaniach, słabo.



    OdpowiedzUsuń
  3. prosty pragmatyzm to nie powód do wstydu. ja wyrywam chwasty. ty wszędzie rozsiewasz swój syf. tak piękny syf, ściągający majtki z wszystkich zatopionych w oceanie kompleksów dziewczyn. jesteś tak wrażliwy, że chciałbyś je wszystkie uszczęśliwić, ale nie możesz bo jesteś zbyt zajęty swoim szlachetnym męczeństwem

    anita

    OdpowiedzUsuń
  4. to bardzo smutne jest. mimo wszystko dziękuję za obiektywny komentarz, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stanisław przewróciłby się w grobie.
    Uważasz, że jesteś głęboki?
    Uważaj na błędy, literówki, zmiany są brzydkie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń